środa, 2 marca 2016

nigdy nie mów nigdy


swego czasu - delikatnie rzecz ujmując - nie przepadałam 
za tonnerkami  zwanymi potocznie antośkami -  twarze zbyt 
zwyczajnie jak na mój gust - omijałam szerokim łukiem, 
co oczywiście było wielce pożyteczne dla mego portfela... 


minęło mnóstwo lalek na blogach - gdy jakoś nieopatrznie 
i ja dostrzegłam potencjał w tych pysiałkach - zdolność 
do wielokrotnej metamorfozy - godnej niejednego Owada


dzisiaj pokazuję Antoninę - nie swoją, niestety - to panienka 
Magdy, dzięki której mam olśniewającą porcelankę - 
tym razem niewiasta jakby wprost z kart XIX romansu 


  


litery w tle świetnie korespondują z ideą postaci książkowej - 
jestem niezmiernie ciekawe,  jakie są Wasze skojarzenia - 
bo chyba Wichrowe Wzgórza też nie są takie nietrafione...



 


 


przyznam się, że już byłam okrutnie wręcz blisko kupienia Antośki - 
gdy 2-3 razy mignęła mi Ona w wersji tzw. manekina saute - 
i blond i brązowowłosa bez jakichkolwiek malunków na twarzy - 
gdyby wtedy tamten manekin miał TAKIE włosy - już byłaby moja ♥


 

 


  


 


 


 


 


 


 


 


 


kiedyś sobie nawet nie wyobrażałam takiej panienki u siebie - 
teraz jak najbardziej jestem chętna - w myśl słów tytułu 
tego posta "nigdy nie mów nigdy" :DDD


 


króciutka i skromna ilościowo sesyjka 
to owoc spotkania z Magdą w Thibo 
w znanej wielu lalkolubom Arkadii ;P 


♥   ♥   ♥   ♥   ♥   ♥   ♥ 


dziękuję, Madziu, za frapujące spotkanie :)